Potem zasiedliśmy do tradycyjnych wigilijnych potraw - był barszcz z uszkami, ryba z kapustą, a na deser nasze pierniczki i maślane ciasteczka (upiekły je MISIE).
Po obiedzie kolędowaliśmy przy choince i szopce, a później wyszliśmy do ogrodu zapalić zimne ognie. To była chyba pierwsza tak ciepła, właściwie wiosenna wigilia... dobrze, że odwiedził nas chociaż dmuchany bałwan :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz